Christian nareszcie zakończył
rozszyfrowywać rytuał. Po zakończeniu swojej kilkudniowej pracy i uważnym
przeczytaniu całego zapisu uznał, że to najbardziej skomplikowana ceremonia z
jaką się kiedykolwiek zetknął. Co prawda wymagane przedmioty były dziecinnie
łatwe do zdobycia, jednak nie zmieniało to faktu, że samo zaklęcie dla
przeciętnego maga było niemożliwym do uplecenia.
Magia stanowiła coś w rodzaju
skomplikowanej sieci. Rożne wiązki bliżej nieopisanych energii przeplatały się
wzajemnie, tworząc ostatecznie siłę przyzwaną przez maga. Jednakże im bardziej
potężne zaklęcie, tym trudniej utrzymać kontrolę nad przywołanymi wiązkami
energii i doprowadzić je do stabilizacji, czyli dopełnienia czaru.
Demon, mimo że był całkowicie
świadom swoich niezwykłych umiejętności w tej dziedzinie, wiedział, że nie
zdoła w pojedynkę dopełnić rytuału. Choć posiadał wysoki poziom władania nad
magią, to nie wystarczało. Ale trudno się temu dziwić. Przecież chodziło o
uwolnienie z najciemniejszych odmętów piekła miliony, a może nawet miliardy
niesłusznie skazanych na cierpienie dusz. Wszystko stałoby się o wiele
prostsze, gdyby z pomocą przyszedł mu inny, również bardzo potężny mag.
I wtedy właśnie demon przypomniał
sobie o CC'm. Anioł, choć nie miał doświadczenia w uprawianiu magii, idealnie
nadawał się do wzięcia czynnego udziału w ceremonii. Posiadał on wielki talent,
oraz spokój, który ułatwiał stabilizowanie energii. Oczywiście takie posunięcie
niosło za sobą pewne ryzyko. Jeśli coś poszłoby nie tak, na przykład gdyby siła
zaklęcia przytłoczyłaby CC'ego i sprawiła, że ten zasłabłby, wówczas rytuał
mógł nawet zwrócić się przeciw nim i zamiast wypuścić dusze z piekła,
wciągnąłby tam jednego z nich. Jednakże demon nie przejmował się taką
ewentualnością. W razie niepowodzenia po prostu odepchnie Upadłego Anioła i
poświęci się za niego. Zabawne. Kiedyś bezwzględny, zimnokrwisty zabójca teraz
był w stanie bez wahania poświęcić się za drugą osobę. W dodatku jedną ze
swoich niedoszłych ofiar. Czasami zastanawiał się co by się stało gdyby tamtej
nocy nie trafił do sypialni Andy'ego, a do kogoś innego. Być może wtedy jednak
zamordowałby aniołów. Poniekąd to właśnie demoniczny urok Andy'ego
przesiąknięty miłością i dobrocią Anioła Stróża, którym kiedyś był, sprawił, że
w demonie obudziły się poczucie winy i chęć zmiany.
Z głośnym westchnieniem Christian
wstał od stoika, na którym pracował i wyszedł ze swojego pokoju, aby odszukać
CC'ego. Uznał, że im szybciej poinformuje go o zaistniałej sytuacji, tym
lepiej. Kiedy nie znalazł go na górnym piętrze, zszedł na parter i pokierował
się do salonu. Tam, przechodząc obok okna zauważył coś, czego nigdy by się nie
spodziewał. Za domem odpoczywali Jake i Ricky. Anioł siedział oparty plecami o
masywny dąb i grał na gitarze, zaś hybryda leżał tuż obok niego na trawie,
beztrosko wsłuchując się w spokojną melodię wydobywającą się z instrumentu.
Odkąd Ricky wyjawił powody swojego buntu Jake'owi, a po powrocie także
pozostałym, między aniołem i hybrydą powstała jakaś dziwna nić porozumienia.
Jakby przyjaźń, ale na trochę wyższym poziomie. Momentami można było wręcz
przypuszczać, że ci dwoje porozumiewają się bez słów.
Ciężko przyznać, ale ten widok
trochę rozczulił demona. Scenka była tak sielankowa, że aż trudno uwierzyć, że
prowadzą właśnie wojnę z samym władcą królestwa piekieł. Mogłoby być tak już
zawsze. Gdyby ich życiu nie zagrażał Lucyfer, Christian uznałby się nawet za
szczęśliwego.
Z jego sentymentalnego
roztargnienia wyrwał go nagły ruch, gdzieś między drzewami. Demon spojrzał na
to miejsce uważniej i dostrzegł ciemną masę przemykającą między cieniami,
niebezpiecznie zbliżającą się do dwójki przyjaciół. Christian walnął pięścią w
szybę, zwracając tym samym na siebie uwagę odpoczywającej pod dębem dwójki.
Natychmiast wskazał im kierunek, w który chciał aby spojrzeli. Pierwszy gest
zrozumiał Jake. Skupił wzrok na danym miejscu, po czym poderwał się na równe
nogi i uprzednio łapiąc Rick'ego, wzbił się w powietrze, unikając tym samym
ataku. Ciemna masa wyszła z ukrycia. Było to kilku żołnierzy Lucyfera, którzy
mieli za zadanie po cichu zgładzić buntowników. Cały plan udaremnił demon.
Mieli wielkie szczęście. Przypadek sprawił, że anioł i hybryda uszli z tego
cało.
Żołnierze nie mieli jednak
zamiaru rezygnować. Wyciągnęli swoją broń i zaatakowali. Christian, widząc to,
wybiegł na zewnątrz, wołając przy tym pozostałych aniołów. W kilka chwil
rozpętała się zacięta walka między rebeliantami, a cieniami, których
niespodziewanie przybyło. Z początku wydawało się, że buntownicy odeprą atak,
jednak zmieniło się to w chwili, gdy jeden z żołnierzy zaszedł od tyłu Jinxx'a
i jednym, szybkim ruchem zranił go. Po całej długości pleców anioła przebiegała
głęboka i dość obficie krwawiąca rana. Anioł upadł z przeraźliwym krzykiem.
Odwróciło to uwagę Ashley'a, co wykorzystał inny cień i drasnął przeciwnika w
rękę. To draśnięcie nie było aż tak poważne, jednak równie bolesne. Wszystko
zaczęło się sypać, a sług Lucyfera zaczęło przybywać.
- Wycofujemy się! - wrzasnął Andy i podtrzymując Jinxx'a
wzbił się w powietrze. Pozostali aniołowie uczynili to samo, przy czym Jake
nadal trzymał Ricky'ego.
- Gdzie jest Christian?! - krzyknął Ashley, zauważając
nieobecność demona.
W tym samym czasie Christian
wbiegał właśnie do swojej sypialni. W panice chwycił księgę i pozbierał
wszystkie notatki jakie miał. Gwałtownie odwrócił się, wyczuwając za sobą ruch.
Za nim stał żołnierz z uniesioną do góry bronią, gotowy do zadania ciosu.
Jednak ten nigdy nie nastąpił. Do pokoju wbiegł CC i dosłownie rzucił się na
napastnika. Niesamowicie szybko powalił go na ziemię i uderzył kilkanaście
razy. Potem poderwał się na równe nogi i pociągając za sobą demona, wybiegł na
zewnątrz. Podtrzymując przyjaciela, wzbił się w powietrze, dołączając do
pozostałych aniołów. Buntownicy, będąc już w pełnym składzie uciekli z pola
bitwy.