sobota, 23 maja 2015

Rozdział XVIII

Dedykacja dla Ikar Hipis Anarchista i Raven.

Śmiertelnie znudzeni w niebie
I  w piekle.
A tylko chcemy być sobą.

Krzyczmy, wrzeszczmy:
Jesteśmy Upadłymi Aniołami.
Krzyczmy, wrzeszczmy
Whoa, whoa oh oh oh...
                                                ( Black Veil Brides - "Fallen Angels" )

________________________________________________________________________________


            Oprócz Jinxx'a i Christian'a do realizacji planu przystąpił także CC. Każdy z nich założył szykowny, czarny garnitur oraz ozdobną maskę, która ukrywała ich tożsamość. Gotowi na wszystko co mogło ich spotkać w piekielnej twierdzy wyszli na zewnątrz, po czym przeszli przez, otworzone przez demona, portal. Znaleźli się w miejscu, gdzie nikt nie mógł ich zauważyć. Spokojnie przeszli przez piekło i dzięki fałszywym zaproszeniom, przygotowanym przez Ashley’a. weszli do twierdzy. Zaraz po tym wmieszali się w tłum gości podążający na bal, dzięki czemu strażnicy nawet ich nie zauważyli.
            W pewnym momencie Christian zniknął wśród panującego wokół zgiełku, więc Jinxx i CC sami udali się na salę balową. Goście bawili się już w najlepsze. Wampiry różnych klas, wilkołaki, strzygi, czarnoksiężnicy, a nawet elfy. Na przyjęcie zaproszono przedstawicieli wszystkich gatunków nadprzyrodzonych istot, będących, dla wojny między niebem, a piekłem, stronami neutralnymi. Niektórzy z nich spokojnie rozmawiali na najróżniejsze tematy, podczas gdy pozostali oddawali się beztrosko piekielnym odmianom gier hazardowych. Jednakże jeden szczegół pozostał dla wszystkich identyczny. Każdy z nich trzymał w ręce kieliszek wytrawnego, czerwonego wina, które co chwila ktoś popijał.
- Jakoś nie dziwi mnie dobór trunku - szepnął Jinxx do CC'ego, który od razu zrozumiał swojego przyjaciela. Obydwojgu ten kolor kojarzył się ze szkarłatną krwią ofiar Lucyfera, których życie odebrane zostało z niezwykłym i charakterystycznym dla tego miejsca okrucieństwem.
            Aniołowie przechadzali się po pięknie przystrojonej sali, co jakiś czas zapraszani do wzięcia udziału w rozmaitych rozrywkach. Na szczęście staranne przygotowanie Christiana umożliwiło im unikanie wszelkich zabaw, nie zwracając na siebie uwagi. Musieli się bardzo pilnować, ponieważ jeden niewłaściwy ruch może ich zdradzić.
            Nagle dostrzegli w tłumie Christian'a. Chcieli do niego podejść, ale zobaczyli, że ten skinął delikatnie głową i odszedł. Aniołowie wymienili porozumiewawczo spojrzenia. Przekaz tego gestu był dla nich jasny. Natychmiast wyszli niepostrzeżenie z sali balowej.
            Gdy tylko Jinxx i CC oddalili się na znaczną odległość, w drzwiach głównych pojawiła się córka Lucyfera - księżniczka Valerie. Włosy miała czarno-różowe, a uśmiech wręcz urzekający. Ubrana była w długą suknię i zdobioną pozłacanymi wzorami maskę. Nawet nie widząc jej twarzy można było z łatwością stwierdzić, że cechuje ją nieprzeciętna uroda, której wiele kobiet mogło pozazdrościć.
            Dziewczyna wkroczyła na salę pewnym krokiem, po czym przywitała się z kilkoma osobami. Kontynuowałaby to gdyby nie fakt, że jej uwagę przyciągnął Christian. Valerie nie wiedziała kim był, ponieważ jego twarz skrywała maska. Nie przeszkadzało jej to w uwodzeniu mężczyzny. Posłała mu zalotne i nieco figlarne spojrzenie, odchodząc od niego. Po kilku krokach ponownie się odwróciła w stronę nieznajomego, dając tym samym sygnał, aby ten ruszył za nią w wyznaczonym przez nią kierunku.
            Demon bez chwili wahania podążył w jej ślady. Miał plan. Bardzo ryzykowny, ale mający dużą szansę powodzenia. Podszedł pewnie do księżniczki, nieprzerwanie patrząc w jej oczy. Ta natomiast przyglądała mu się z wyraźnym zainteresowaniem. Pomyślała, że nieznany jej mężczyzna w masce był niezwykle intrygujący. Zaczęła powoli mu uciekać, cały czas uwodząc go wzrokiem. Oczywiście Christian był niezwykle zadowolony z takiego obrotu spraw. Sądził, że sam będzie musiał zwrócić na siebie uwagę Valerie, jednak ta zrobiła to bez jego najmniejszej interwencji.
- "Zgodnie z planem" - powiedział sobie w myślach, podążając za nią krok w krok.
            W pewnym momencie dziewczyna wymknęła się na pusty korytarz, nadal uwodząc nieznajomego. Szła jeszcze chwilę, po czym się zatrzymała. Chciała obejrzeć się za siebie, aby sprawdzić czy tajemniczy mężczyzna nadal za nią podąża, jednak nie zdążyła tego zrobić. Christian w jednej chwili znalazł się przy niej i jednym, zwinnym ruchem podał jej, za pomocą strzykawki, środki nasenne. Valerie niemal natychmiast straciła przytomność i opadła bezwładnie w ramiona napastnika.
            Christian czym prędzej zabrał księżniczkę do jednej z sali tortur, znajdujących się w najdalszym zakątku podziemi. Zostały one umieszczone tam  po to, aby nikt nie mógł usłyszeć nawet najdrobniejszego szmeru.  Gdy był już na miejscu, posadził nadal nieprzytomną Valerie na krześle i przywiązał ją do niego tak, aby na pewno nie uciekła.
            Gdy skończył, rozejrzał się po pomieszczeniu. Od brudnych, wilgotnych ścian biło chłodem, a wiszące pod sufitem zardzewiałe łańcuchy kołysały się lekko, nadając sali upiornego charakteru. Pomimo sentymentu do tego miejsca demon czuł wstyd na myśl, że to właśnie tu dopuścił się najgorszego. Niestety los zmusił go, aby powtórzył swoje czyny jeszcze jeden raz.
            Księżniczka po chwili obudziła się. W pierwszym odruchu chciała wstać, ale więzy skutecznie jej to uniemożliwiły. Zdziwiona przeniosła wzrok na stojącego przed nią mężczyznę.
- Kim jesteś? - zapytała z wyraźną pogardą w głosie. - Czego ode mnie chcesz? - Nieznajomy jedynie uśmiechnął się kpiąco, ściągając maskę i ukazując dziewczynie swoją twarz. - Christian?! - wrzasnęła zszokowana, na co demon uderzył ją twarz tak mocno, że ta splunęła krwią.
- Bez urazy. Mnie to zaboli bardziej - powiedział bezproblemowo, po czym podszedł do niej i jednym ruchem wyrwał jej serce gołymi rękami. Valerie nie zdążyła nawet krzyknąć. Jej oddech w jednej chwili się urwał, ciało stało się bezwładne.
            Christian, widząc coraz większą kałużę krwi, założył szybko maskę, po czym uciekł z pokoju. Wiedział co się za chwilę wydarzy i nie miał zamiaru na to patrzeć.
            Gdy tylko demon znalazł się na głównym korytarzu, dziewczyna podniosła głowę. Jej zupełnie czarne oczy wyrażały niewyobrażalną wściekłość. Jednym ruchem zerwała więzy i cała we krwi pobiegła do sali balowej. Gdy goście ją zobaczyli, przerazili się. Wszyscy byli świadomi tego, że jeśli cokolwiek rozwścieczy Valerie, budziła się w niej rządza mordu. Tak też się stało i tym razem. Z niezwykłą siłą zaczęła niszczyć wszystko co stało jej na drodze. Po całej twierdzy rozniosły się wrzaski zaatakowanych gości. Oczywiście dotarły one do uszu upadłych aniołów, którzy mimo chęci sprawdzenia co się dzieje, nie ruszyli się nawet o krok. Doskonale pamiętali o przestrodze Christian'a i nie zamierzali jej ignorować. Nie wrócili na salę.
            W tym czasie demon pobiegł do biblioteki Lucyfera, gdzie znajdowały się miliony starych książek i zwojów ze wszystkich stron świata. Aby odnaleźć odpowiednią księgę, Christian potrzebował naprawdę dużo czasu. To właśnie dlatego to zrobił. Wiedział, że dziewczyna nie umrze, a jej gniew i destrukcyjna siła skutecznie odwrócą uwagę strażników. Zaczął szukać. Starannie przeglądał półkę za półką, jednak nie zdołał odnaleźć tego po co przyszedł. Christian, mimo wściekłości, zachował trzeźwy umysł. Nie mógł dłużej tam zostać. Czas się kończył. Zrezygnowany opuścił bibliotekę i poszedł poszukać aniołów, Musieli jak najszybciej uciekać.

***

- CC, dokąd idziesz? Mieliśmy pilnować sytuacji. Chris potrzebuje czasu.
- Muszę coś sprawdzić.
- Zgłupiałeś do reszty - skarcił go anioł.
- Zaufaj mi trochę - odpowiedział z figlarnym uśmiechem i zniknął za zakrętem. Jinxx nie mógł za nim pobiec. Ktoś musiał zostać, aby w nagłym przypadku ostrzec Christian'a, który obecnie przebywał w zamkowej bibliotece. Nie pozostało mu nic innego jak biernie czekać i mieć nadzieję, że ani anioł, ani demon nie wpadną w poważne tarapaty.
            CC'ego ogarnęło dziwne uczucie. Nie potrafił określić czym było spowodowane, ale czuł nieodpartą chęć sprawdzenia jednego z ciemniejszych korytarzy zamczyska. Po dość krótkim namyśle postanowił oddalić się od Jinxx'a i przeszukać nieznane mu terytorium.
           Anioł szedł przed siebie, nie wiedząc po co i dokąd. Ufał jednak swojemu przeczuciu, więc nie zawrócił. W pewnym momencie stanął przed wielkimi, ciemnymi wrotami. Nasłuchiwał chwilę, chcąc sprawdzić czy nikogo nie ma w środku. Gdy uznał, że jest bezpiecznie, nacisnął klamkę i wszedł do środka. Wszędzie wokół królowały czerń i złoto, które dzięki blaskowi świec nadawało komnacie szczególnego charakteru. Uwagę anioła przyciągnęło kilka dzienników leżących na starym, zakurzonym i bardzo kontrastującym z eleganckim pomieszczeniem biurku. CC podszedł do niego i chwycił jedną z książek, leżących na wierzchu. Bez większego zastanowienia ocenił, że był to dziennik, po czym otworzył go. Oniemiał gdy zobaczył słowo "Lucyfer" widniejące na pierwszej stronie.
- "Nawet on się podpisuje?” - pomyślał, odkładając znalezisko na miejsce.
            Nagle usłyszał kroki, które niezwykle go przeraziły. Pomyślał, że ktoś zaraz może wejść do komnaty, więc nie mając wielkiego wyboru, ukrył się pod łóżkiem w nadziei, że nikt nie odkryje jego obecności. Po krótkiej chwili ktoś nacisną klamkę i wszedł do środka. Jedyne co CC zobaczył to para czarnych, ciężkich butów przemierzająca powoli pokój. Serce niemal wyskoczyło mu z piersi.
- "Lucyfer! To na pewno on!" - krzyczał w myślach, biernie patrząc jak Lucyfer rozpala ogień w kominku i coś do niego wrzuca. Potem wyszedł, nie zauważając obecności anioła.
            CC odetchnął z ulgą. Odczekał jeszcze chwilę, po czym wyszedł spod łóżka. Podszedł do kominka i sprawdził co takiego Lucyfer chciał spalić. Okazało się, że była to jakaś książka oprawiona w brązową skórę. Na szczęście ogień nie zdążyły jej ruszyć, więc anioł wyciągnął ją i wytrzepał z popiołu. Zaciekawiony otworzył ją na przypadkowej stronie, jednak nie mógł nic przeczytać, ponieważ słowa zostały spisane w języku łacińskim, którego nie znał. Pomimo tego zabrał książę. Stwierdził, że skoro Lucyfer chciał ją spalić, im mogła się bardzo przydać. Natychmiast schował książkę, po czym wymknął się cicho na korytarz i wrócił do miejsca, w którym zostawił Jinxx'a.
- Gdzieś ty był? - zapytał zdenerwowany anioł. - Na łeb upadłeś? A co gdybyś…
- Zamknij się - przerwał mu zirytowany. - Potem ci to wyjaśnię - dodał, widząc Christian'a idącego w ich kierunku. Niemal natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak.
- Książka zniknęła - powiedział zestresowany demon. - Przekopałem wszystko chyba trzy razy. Lucyfer musiał ją zabrać. Innego wyjaśnienia nie ma.
- Jak ona wyglądała? - zapytał CC, domyślając się co udało mu się zabrać z komnaty.
- Dlaczego pytasz? - W tym momencie anioł wyciągnął zza marynarki książkę i pokazał Christian’owi. - Skąd to masz? - wydusił z siebie zszokowany.
- Byłem w komnacie Lucyfera. Chciał ją spalić, ale…
- Hej! Kim jesteście?! - Usłyszeli nagle za sobą czyjeś wołanie.
            Podczas gdy Christian'a i CC'ego od razu sparaliżowało, Jinxx zachował  całkowity spokój. Anioł odwrócił się zirytowany w kierunku dwóch strażników i przeszył ich lodowatym wzrokiem.
- My zostaliśmy zaproszeni na bal z okazji urodzin księżniczki. A wy kim jesteście? - odezwał się do nich stanowczym głosem, krzyżując ręce na piersi i wyczekując odpowiedzi od tracących na pewności siebie cieni.
- Proszę wybaczyć. To się nie powtórzy - powiedział jeden z nich, po czym obydwoje po prostu odeszli.
- Jinxx, nie spodziewałem się tego po tobie - odezwał się CC, gdy już otrząsnął się z pierwszego szoku.
- Chyba nie myślałeś, że nie umiem się postawić? - zaśmiał się. - Uciekajmy stąd zanim te głupi domyślną się, że nie mamy prawdziwych zaproszeń.
            Cała trójka ruszyła spokojnym krokiem w stronę wyjścia. Księżniczka nadal wszystko demolowała, więc z łatwością opuścili twierdzę. Niestety gdy przemierzali piekło jeden z cieni zwrócił na nich uwagę. Rozpoznał Christian'a i wzniósł alarm. Aniołowie i demon rzucili się do ucieczki. Biegli ile sił w nogach, ale strażnicy zdołali ich dogonić.
            Podczas gdy większość cieni pochłonięta była walką z aniołami, jeden z nich zdołał powalić Christian’a na ziemię, po czym wskoczył na niego i zaczął dusić. Demon jednak zdołał się wyszarpać z uścisku i podnieść. Ponownie przystąpił do zażartej i bardzo wyrównanej walki. Bronił się zaciekle, używając wszystkich możliwych atutów, choć strażników z każdą chwilą przybywało, a on powoli opadał z sił.
            Nagle demon ponownie upadł, jednak tym razem uderzył się w głowę i stracił przytomność. CC, widząc to, odepchnął atak cieni, podbiegł do nieprzytomnego Christian'a, po czym złapał go za ubranie, rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze. Jinxx także się uniósł, dzięki czemu cała trójka przez krótką chwilę była poza zasięgiem strażników.
- Jest cały? - zapytał Jinxx, przyglądając się uważnie demonowi.
- Tak. Stracił tylko nieprzytomność.
- Musimy się gdzieś schować. Bez Chrisa nie wydostaniemy się stąd. - CC nic nie odpowiedział. Wyglądał jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. - Słuchasz mnie w ogóle?
- A… Apert… Aperto loco!- krzyknął nagle anioł. W tym momencie tuż przed nimi otworzył się portal, przez który natychmiast przelecieli. - Iuxta illud - powiedział CC, zamykając tym samym przejście. Aniołowie odetchnęli z ulgą. Znajdowali się w lesie nieopodal ich domu. Byli bezpieczni.

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział XVII

            Christian prawie nie spał tej nocy. Cały czas obawiał się powrotu do twierdzy Lucyfera, w której o mało nie stracił życia. Poprzednim razem miał naprawdę dużo szczęścia, że udało mu się uciec. Nie wiedział skąd wzięły się głosy, podpowiadające nieznane mu zaklęcie, ale nie to teraz zaprzątało jego myśli.
            Od kilku godzin zastanawiał się czy powinien się ze wszystkiego wycofać. Rozważał przy tym wszystkie możliwe argumenty, jednakże nie był w stanie podjąć ostatecznej decyzji. Z całego serca chciał pomóc pokonać Lucyfera, jednakże obawa o utratę własnego życia skutecznie zasiała w jego umyśle strach i zwątpienie.
- Co mnie opętało? Przecież nie mogę ich zawieść. Wierzą we mnie - powtarzał sobie uporczywie w myślach, lecz to też zawodziło.
            Nie mając pojęcie co ze sobą zrobić, wstał leniwie z łóżka i wyszedł na korytarz. Czuł, że świeże powietrze może mu pomóc opanować burzę myśli, która coraz bardziej nie dawała mu spokoju. Gdy już miał zejść po schodach, usłyszał, że na dole rozmawiali Andy i Ashley. W pierwszej chwili demon chciał cicho wycofać się do swojego pokoju, ale jego ciekawość nie pozwalała mu na to. Zastanawiało go o czym aniołowie dyskutowali o tak późnej porze, więc przysunął się nieco bliżej i zaczął nasłuchiwać.
            Treść tej rozmowy wprawiła go w osłupienie. Nigdy nie podejrzewał  jaką rozterkę przechodził Andy. Myślał, że to pewny siebie i swoich możliwości mężczyzna, który zawsze ma na wszystko odpowiedź. Tymczasem okazało się, że to właśnie anioł ma prawdziwe powody do niepokoju. Ponadto on nie miał możliwości wycofania się, tak jak pozostali.
            Christian poczuł się strasznie. Niemal natychmiast skarcił się w myślach za to, że przez cały czas przejmował się tylko sobą i nie zauważył strachu jedynej osoby, która bez namysłu dała mu szansę na zmienienie swojego dotychczasowego życia. Podczas pełnienia służby w piekle dla demona nie liczyło się nic poza wypełnianiem rozkazów swojego pana. Teraz wreszcie mógł decydować za siebie. Zdał sobie sprawę, że gdyby teraz się poddał, równie dobrze mógłby nigdy nie opuszczać boku Lucyfera, a to co do tej pory przeszedł stałoby się tylko bezsensowną farsą, o której nikt nie będzie pamiętać.
- Niczym się już nie martw i wracaj na górę.
            Wypowiedź Ashley'a wyrwała go z transu. Christian natychmiast wrócił do pokoju, a kiedy usłyszał kroki na korytarzu, stał nieruchomo, nie chcąc aby ktoś dowiedział się, że podsłuchał całą rozmowę aniołów.

            Odczekał jeszcze kilka minut, a kiedy upewnił się, że już go nie usłyszy, położył się na łóżku, jednocześnie przysięgając sobie samemu, że zrobi wszystko, aby ochronić aniołów, gdyż poza nimi nie miał już nikogo.

***
            Następnego ranka cała szóstka spotkała się w jadalni na wspólnym śniadaniu. Jako ostatni przy stole pojawił się Christian, ściągając tym samym na siebie spojrzenia pozostałych. Oczywiście nikomu nie uszło uwadze widoczne na twarzy demona zmęczenie.
- Co ci jest? - zapytał go Jake. - Ciężka noc?
- Tak jakby - odparł ledwo przytomny, po czym ziewnął przeciągle.
- Jeśli nie czujesz się na siłach, to wymyślimy coś innego.
- Nie. Absolutnie. Zrobię to - odpowiedział przy czym niemal natychmiast się ożywił.
- Skąd ta pewność siebie? - zaciekawił się CC. Zadane przez niego pytanie nasunęło się też pozostałym aniołom. Każdy z nich wyczuł, że Christian przeszedł tej nocy jakąś wewnętrzną przemianę, ale nie mieli pojęcia czym była spowodowana.
- W nocy miałem dość czasu na przemyślenie pewnych rzeczy. - odpowiedział, odgarniając niesforny kosmyk czarnych włosów z twarzy. - Wniosek był z tego jeden. Mianowicie nadal jestem ślepym i zapatrzonym w siebie egoistą. Muszę jeszcze wiele się od was nauczyć.
- Nie rozumiem - odezwał się skołowany Andy.
- Przyjaźni, poświęcenia, odwagi.
- Przecież znasz to wszystko - powiedział Jinxx, który również był zdezorientowany słowami demona.
- Nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie - powiedział z niezwykle wyczuwalną drwiną w głosie. - To co znam, jest tylko marnym ułamkiem tego, co wy posiadacie. Zapewne nigdy nie zdołam w pełni zrozumieć tych cech. W zasadzie trudno się dziwić. - Ostatnie zdanie wypowiedział ironicznie uśmiechając się sam do siebie. Był niemal pewny prawdziwości swoich słów, zwarzywszy na przeszłość, która do tej pory nawiedzała jego myśli i przypominała tym samym o niemożności zapomnienia bądź odkupienia dawnych win.
- Nie bądź dla siebie taki surowy - powiedział Andy, jednak brzmiało to tak, jakby chciał pouczyć nie Christian’a, lecz samego siebie. Demon, który jako jedyny to wyczuł, spojrzał na niego znacząco, ale zrobiło tak, by tylko Andy to zauważył. Anioł na początku nie zrozumiał co to miało oznaczać. Dopiero po dłuższej chwili domyślił się, że Christian dowiedział się o wszystkim co miało miejsce poprzedniej nocy.
- Zaraz wrócę - powiedział, spokojnie wstając od stołu i wychodząc z pomieszczenia.
           Demon, widząc to, odczekał kilka chwil, po których udał się w tym samym kierunku co Andy. Kierując się intuicją ruszył do sypialni anioła, gdzie spodziewał się go znaleźć. Gdy miał właśnie zapukać do drzwi, usłyszał ze środka głos przyjaciela.
- Wejdź. Wiem, że to ty - powiedział.
- Skąd wiesz? - zapytał obojętnie, przyglądając się uważnie demonowi, chcąc odczytać z jego gestów i mimiki twarzy jakąkolwiek emocję. Niestety nie zauważył niczego, co mogłoby go na to naprowadzić, więc mógł jedynie czekać na to co powie Christian.
- Przypadkiem podsłuchałem twoją wczorajszą rozmowę z Ash’em - odpowiedział bezproblemowo.
- Pewnie wiesz już, że jestem...
- Aniołem w pełnym tego słowa znaczeniu  - przerwał mu niemal natychmiast Christian. Andy uśmiechnął się nieznacznie na te słowa, jednak po chwili na jego twarzy znów zagościły smutek i rezygnacja. - To nie ty jesteś tchórzem, ale ja - dodał po chwili milczenia.
- Co takiego? - zapytał zdezorientowany anioł.
- W przeciwieństwie do mnie, jesteś szlachetny i dobry. Przez cały czas myślałeś tylko o naszym bezpieczeństwie. Nie miałem takich rozterek. Powinienem zdechnąć, jak pies, którym nadal jestem.
- Bardzo surowo się oceniasz - stwierdził Andy.
- Uwierz mi. Jest za co. Ale nie to jest teraz ważne. W nocy wpadłem na pomysł, który pozwoli nam się włamać do twierdzy Lucyfera.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem w oczach. - Chodź do reszty. Opowiesz nam o nim - powiedział podekscytowany, po czym złapał Christian'a za ramie i poprowadził z powrotem do jadalni. Ich nagły powrót oczywiście nie umknął uwadze pozostałych aniołów.
- Coś się stało? Masz o niebo lepszy humor, Andy - zauważył Jake.
            Christian westchnął i opowiedział wszystkim o swoim pomyśle. Plan był dość ryzykowny, ale miał bardzo duże szanse na powodzenie. Demon niczego w nim nie pominął. Uwzględnił nawet czas potrzebny im na odnalezienie księgi, która była ich celem. Po ustaleniu wszystkich szczegółów natychmiast rozpoczęli przygotowania. Mieli wiele pracy. Christian musiał w niezwykle krótkim czasie nauczyć aniołów zasad i zwyczajów jakie obowiązywały w twierdzy.
            Wszystko miało stać się na balu organizowanym na cześć najstarszej córki Lucyfera. Dziewczyna posiadała zachwycającą urodę i wszystkie moce ojca. Na co dzień była łagodniejsza od niego, ale wszyscy, którzy kiedykolwiek ją spotkali,  wiedzieli, że lepiej jej nie denerwować.



            Christian wiedział o pewnym szczególe dotyczącym przyjęcia. Goście, na życzenie dziewczyny mieli założyć maski, co umożliwiło im zrealizowanie planu. Musieli tylko odwrócić w jakiś sposób uwagę gości na czas kiedy będą szukać księgi. Tym miał zająć się demon. Nikomu jednak nie powiedział w jaki sposób chciał tego dokonać. Jedynie ostrzegł ich, że pod żadnym pozorem nie mogą wrócić na salę balową. Ten jeden warunek mógł zaważyć nie tylko na akcji, ale i na życiu aniołów. Christian miał zamiar zbudzić potężne zło, które od niepamiętnych czasów czaiło się w twierdzy, jednak sam nie był do końca pewien, czy nie popełni tym samym tragicznego w skutkach błędu.