niedziela, 10 maja 2015

Rozdział XVII

            Christian prawie nie spał tej nocy. Cały czas obawiał się powrotu do twierdzy Lucyfera, w której o mało nie stracił życia. Poprzednim razem miał naprawdę dużo szczęścia, że udało mu się uciec. Nie wiedział skąd wzięły się głosy, podpowiadające nieznane mu zaklęcie, ale nie to teraz zaprzątało jego myśli.
            Od kilku godzin zastanawiał się czy powinien się ze wszystkiego wycofać. Rozważał przy tym wszystkie możliwe argumenty, jednakże nie był w stanie podjąć ostatecznej decyzji. Z całego serca chciał pomóc pokonać Lucyfera, jednakże obawa o utratę własnego życia skutecznie zasiała w jego umyśle strach i zwątpienie.
- Co mnie opętało? Przecież nie mogę ich zawieść. Wierzą we mnie - powtarzał sobie uporczywie w myślach, lecz to też zawodziło.
            Nie mając pojęcie co ze sobą zrobić, wstał leniwie z łóżka i wyszedł na korytarz. Czuł, że świeże powietrze może mu pomóc opanować burzę myśli, która coraz bardziej nie dawała mu spokoju. Gdy już miał zejść po schodach, usłyszał, że na dole rozmawiali Andy i Ashley. W pierwszej chwili demon chciał cicho wycofać się do swojego pokoju, ale jego ciekawość nie pozwalała mu na to. Zastanawiało go o czym aniołowie dyskutowali o tak późnej porze, więc przysunął się nieco bliżej i zaczął nasłuchiwać.
            Treść tej rozmowy wprawiła go w osłupienie. Nigdy nie podejrzewał  jaką rozterkę przechodził Andy. Myślał, że to pewny siebie i swoich możliwości mężczyzna, który zawsze ma na wszystko odpowiedź. Tymczasem okazało się, że to właśnie anioł ma prawdziwe powody do niepokoju. Ponadto on nie miał możliwości wycofania się, tak jak pozostali.
            Christian poczuł się strasznie. Niemal natychmiast skarcił się w myślach za to, że przez cały czas przejmował się tylko sobą i nie zauważył strachu jedynej osoby, która bez namysłu dała mu szansę na zmienienie swojego dotychczasowego życia. Podczas pełnienia służby w piekle dla demona nie liczyło się nic poza wypełnianiem rozkazów swojego pana. Teraz wreszcie mógł decydować za siebie. Zdał sobie sprawę, że gdyby teraz się poddał, równie dobrze mógłby nigdy nie opuszczać boku Lucyfera, a to co do tej pory przeszedł stałoby się tylko bezsensowną farsą, o której nikt nie będzie pamiętać.
- Niczym się już nie martw i wracaj na górę.
            Wypowiedź Ashley'a wyrwała go z transu. Christian natychmiast wrócił do pokoju, a kiedy usłyszał kroki na korytarzu, stał nieruchomo, nie chcąc aby ktoś dowiedział się, że podsłuchał całą rozmowę aniołów.

            Odczekał jeszcze kilka minut, a kiedy upewnił się, że już go nie usłyszy, położył się na łóżku, jednocześnie przysięgając sobie samemu, że zrobi wszystko, aby ochronić aniołów, gdyż poza nimi nie miał już nikogo.

***
            Następnego ranka cała szóstka spotkała się w jadalni na wspólnym śniadaniu. Jako ostatni przy stole pojawił się Christian, ściągając tym samym na siebie spojrzenia pozostałych. Oczywiście nikomu nie uszło uwadze widoczne na twarzy demona zmęczenie.
- Co ci jest? - zapytał go Jake. - Ciężka noc?
- Tak jakby - odparł ledwo przytomny, po czym ziewnął przeciągle.
- Jeśli nie czujesz się na siłach, to wymyślimy coś innego.
- Nie. Absolutnie. Zrobię to - odpowiedział przy czym niemal natychmiast się ożywił.
- Skąd ta pewność siebie? - zaciekawił się CC. Zadane przez niego pytanie nasunęło się też pozostałym aniołom. Każdy z nich wyczuł, że Christian przeszedł tej nocy jakąś wewnętrzną przemianę, ale nie mieli pojęcia czym była spowodowana.
- W nocy miałem dość czasu na przemyślenie pewnych rzeczy. - odpowiedział, odgarniając niesforny kosmyk czarnych włosów z twarzy. - Wniosek był z tego jeden. Mianowicie nadal jestem ślepym i zapatrzonym w siebie egoistą. Muszę jeszcze wiele się od was nauczyć.
- Nie rozumiem - odezwał się skołowany Andy.
- Przyjaźni, poświęcenia, odwagi.
- Przecież znasz to wszystko - powiedział Jinxx, który również był zdezorientowany słowami demona.
- Nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie - powiedział z niezwykle wyczuwalną drwiną w głosie. - To co znam, jest tylko marnym ułamkiem tego, co wy posiadacie. Zapewne nigdy nie zdołam w pełni zrozumieć tych cech. W zasadzie trudno się dziwić. - Ostatnie zdanie wypowiedział ironicznie uśmiechając się sam do siebie. Był niemal pewny prawdziwości swoich słów, zwarzywszy na przeszłość, która do tej pory nawiedzała jego myśli i przypominała tym samym o niemożności zapomnienia bądź odkupienia dawnych win.
- Nie bądź dla siebie taki surowy - powiedział Andy, jednak brzmiało to tak, jakby chciał pouczyć nie Christian’a, lecz samego siebie. Demon, który jako jedyny to wyczuł, spojrzał na niego znacząco, ale zrobiło tak, by tylko Andy to zauważył. Anioł na początku nie zrozumiał co to miało oznaczać. Dopiero po dłuższej chwili domyślił się, że Christian dowiedział się o wszystkim co miało miejsce poprzedniej nocy.
- Zaraz wrócę - powiedział, spokojnie wstając od stołu i wychodząc z pomieszczenia.
           Demon, widząc to, odczekał kilka chwil, po których udał się w tym samym kierunku co Andy. Kierując się intuicją ruszył do sypialni anioła, gdzie spodziewał się go znaleźć. Gdy miał właśnie zapukać do drzwi, usłyszał ze środka głos przyjaciela.
- Wejdź. Wiem, że to ty - powiedział.
- Skąd wiesz? - zapytał obojętnie, przyglądając się uważnie demonowi, chcąc odczytać z jego gestów i mimiki twarzy jakąkolwiek emocję. Niestety nie zauważył niczego, co mogłoby go na to naprowadzić, więc mógł jedynie czekać na to co powie Christian.
- Przypadkiem podsłuchałem twoją wczorajszą rozmowę z Ash’em - odpowiedział bezproblemowo.
- Pewnie wiesz już, że jestem...
- Aniołem w pełnym tego słowa znaczeniu  - przerwał mu niemal natychmiast Christian. Andy uśmiechnął się nieznacznie na te słowa, jednak po chwili na jego twarzy znów zagościły smutek i rezygnacja. - To nie ty jesteś tchórzem, ale ja - dodał po chwili milczenia.
- Co takiego? - zapytał zdezorientowany anioł.
- W przeciwieństwie do mnie, jesteś szlachetny i dobry. Przez cały czas myślałeś tylko o naszym bezpieczeństwie. Nie miałem takich rozterek. Powinienem zdechnąć, jak pies, którym nadal jestem.
- Bardzo surowo się oceniasz - stwierdził Andy.
- Uwierz mi. Jest za co. Ale nie to jest teraz ważne. W nocy wpadłem na pomysł, który pozwoli nam się włamać do twierdzy Lucyfera.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem w oczach. - Chodź do reszty. Opowiesz nam o nim - powiedział podekscytowany, po czym złapał Christian'a za ramie i poprowadził z powrotem do jadalni. Ich nagły powrót oczywiście nie umknął uwadze pozostałych aniołów.
- Coś się stało? Masz o niebo lepszy humor, Andy - zauważył Jake.
            Christian westchnął i opowiedział wszystkim o swoim pomyśle. Plan był dość ryzykowny, ale miał bardzo duże szanse na powodzenie. Demon niczego w nim nie pominął. Uwzględnił nawet czas potrzebny im na odnalezienie księgi, która była ich celem. Po ustaleniu wszystkich szczegółów natychmiast rozpoczęli przygotowania. Mieli wiele pracy. Christian musiał w niezwykle krótkim czasie nauczyć aniołów zasad i zwyczajów jakie obowiązywały w twierdzy.
            Wszystko miało stać się na balu organizowanym na cześć najstarszej córki Lucyfera. Dziewczyna posiadała zachwycającą urodę i wszystkie moce ojca. Na co dzień była łagodniejsza od niego, ale wszyscy, którzy kiedykolwiek ją spotkali,  wiedzieli, że lepiej jej nie denerwować.



            Christian wiedział o pewnym szczególe dotyczącym przyjęcia. Goście, na życzenie dziewczyny mieli założyć maski, co umożliwiło im zrealizowanie planu. Musieli tylko odwrócić w jakiś sposób uwagę gości na czas kiedy będą szukać księgi. Tym miał zająć się demon. Nikomu jednak nie powiedział w jaki sposób chciał tego dokonać. Jedynie ostrzegł ich, że pod żadnym pozorem nie mogą wrócić na salę balową. Ten jeden warunek mógł zaważyć nie tylko na akcji, ale i na życiu aniołów. Christian miał zamiar zbudzić potężne zło, które od niepamiętnych czasów czaiło się w twierdzy, jednak sam nie był do końca pewien, czy nie popełni tym samym tragicznego w skutkach błędu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz