CC zapukał do sypialni demona. Gdy nikt mu
nie odpowiedział, wszedł po cichu do środka. Tam zobaczył, że mężczyzna
przysnął oparty o ścianę, a wokół niego porozrzucane były kartki niemal w
całości zapisane
- Chris? - szepnął cicho, chcąc go obudzić w miarę delikatny
sposób. - Chris - powtórzył nieco pewniej, szturchając śpiącego w ramię, jednak
i to nie przyniosło pożądanego efektu. Mężczyzna nie zareagował na poczynania
anioła nawet cichym mruknięciem. - No cóż, chciałem po dobroci. Christian! - wrzasnął,
chcąc wreszcie obudzić przyjaciela. Wystraszony nagłym krzykiem demon poderwał
się na równe nogi i spojrzał zdenerwowany na stojącego obok anioła, który w tym
momencie zwijał się ze śmiechu.
- CC? Zabiję! - powiedział wściekły, patrząc na niego morderczym wzrokiem.
- Dobra, dobra. Lepiej powiedz z czym ci pomóc, bo z tego co
widzę, to sam w życiu nie skończysz. - Christian na te słowa nieco się
uspokoił.
- No dobra. Najpierw trzeba posegregować notatki.
- Ten rytuał jest aż tak skomplikowany?
- Nawet bardzo. To jeden z najstarszych rytuałów. Jest spisany w
pradawnym języku. Przypomina na pierwszy rzut oka łacinę, ale nią nie jest.
Dodatkowo wszystko musi być odprawione w kolejności, która została
zaszyfrowana.
- No to nieźle. W takim razie bierzmy się do roboty.
Anioł zaczął segregować notatki, a
Christian usiłował rozszyfrować kolejne linijki tekstu. Siedzieli tak przez
trzy godziny. Przygotowanie wszystkiego co było potrzebne do odprawienia
rytuału wymagało czasu. Christian jednak nie potrafił się na tym skoncentrować.
Cały czas zastanawiał się nad tym gdzie obecnie ukrywał się Ricky. Rozmawiał ze
wszystkimi domownikami. Na całe szczęście żaden z nich nie został jeszcze
opętany.
- Na dziś wystarczy. Padam na twarz.
- Ja też. Wiesz coś na temat Ricky'ego?
- Tylko tyle, że nie opętał jeszcze nikogo.
- To świetnie! - powiedział uradowany, bowiem za nic w świecie nie
chciał, aby którekolwiek z nich znalazło się pod kontrolą cienia. Anioł chciał
powiedzieć coś jeszcze, jednak w tym momencie do pokoju ktoś zapukał.
- Proszę - odezwał się Christian, a w odpowiedzi, w drzwiach
pojawił się Andy.
- CC, możemy porozmawiać? - zapytał błękitnooki anioł.
- Jasne - odpowiedział z życzliwym uśmiechem, po czym podszedł do
przyjaciela i razem pokierowali się do kuchni.
Andy postanowił powiedzieć o wszystkim co
ostatnio miało miejsce. Na początek chciał porozmawiać z CC'm, ponieważ
wiedział, że ten na pewno nie został opętany. Nie było co do tego najmniejszej
wątpliwości.
- Zgaduję, że chcesz mi powiedzieć o tym cieniu. Andy, ja wiem o
wszystkim - uprzedził go CC, zanim ten zdążył chociażby otworzyć usta.
- Skąd ty...? - urwał, nie wiedząc co powiedzieć, za to CC wybuchnął
głośnym śmiechem, widząc zdziwioną minę przyjaciela. Zanim się uspokoił, minęła
dłuższa chwila.
- Podsłuchałem twoją rozmowę z Gabrielem - wyjaśnił krótko.
- Komuś mówiłeś?
- Christian'owi. On zna te całą "pijawkę". Ponadto
powiedział, że nikt z nas nie został opętany - odrzekł spokojnie, na co Andy
odetchnął z ulgą. Czuł jak spada z niego ogromny ciężar. - On zajmie się
szukaniem Ricky'ego.
- Ricky'ego?
- Tak ma na imię ten cień.
- Aha.
- Andy?
- Tak?
- Skąd wiedziałeś, że nie jestem opętany?
- Stąd, że nikt nie jest takim optymistą, jak ty - odpowiedział
bez większego zastanowienia. Tym razem obydwoje się roześmiali. - Skoro tak, to
ja pójdę poinformować resztę.
- Popieram ten pomysł. - Andy jeszcze raz uśmiechnął się do
przyjaciela i wyszedł.
***
Demon nie zrezygnował z pomysłu,
przeciągnięcia cienia na ich stronę. Taki sojusznik byłby im znaczną przewagę.
Christian uśmiechnął się na samą myśl, że gdyby się udało, Lucyfer wpadł by w
szał. Utracił już swojego najwierniejszego sługę i najskuteczniejszego zabójcę
w jednym. Jeśli sprzeciwi mu się także potężny manipulator, jakim był Ricky,
wtedy ich szanse na zwycięstwo znacznie wzrosną.
- Coś taki ucieszony? - zapytał go Jinxx, wyrywając tym samym
demona z zamyślenia. Anioł jak gdyby nigdy nic stał oparty o framugę drzwi do
pokoju przyjaciela i wpatrywał się w
niego z błyskiem w oku.
- Mam dobry humor.
- To miej go częściej - zaśmiał się pogodnie i najzwyczajniej w
świecie odszedł.
Christian uśmiechnął się sam do siebie.
Bardzo lubił Jinxx'a. Odkąd anioł przyszedł do jego pokoju i pocieszył go po
szorstkich słowach Gabriela, stali się najlepszymi przyjaciółmi. Najbardziej
lubił momenty gdy mógł z nim spokojnie porozmawiać, spacerując po lesie z dala
od problemów i niebezpieczeństw, które czyhały niemal na każdym kroku. Wiele
lat temu przechadzał się tak z Ricky'm. Cień był jednak bardzo zamknięty w
sobie. Nie lubił się wyróżniać i niepotrzebnie odzywać. To niezwykle imponowało
demonowi. Niestety ich drogi się rozeszły, a Christian był sam do czasu
poznania aniołów.
Demon uwielbiał to wspomnienie. Nigdy nie
doceniał towarzystwa Ricky'ego, a teraz oddałby wszystko za stracony czas.
Dzień minął bardzo szybko. Wszyscy po
kolacji położyli się do łóżek i zasnęli nie świadomi tego co miało się tej nocy
wydarzyć. O północy Christian'a obudziło dziwne uczucie. Wydawało mu się, że
ktoś jest w lesie i obserwuje dom. Demon zawsze ufał swoim przeczuciom, więc
czym prędzej wyszedł na zewnątrz i rozejrzał dookoła. Nikogo jednak nie
zobaczył. Mimo to uczucie bycia śledzonym pozostało. Wolnym krokiem ruszył
przed siebie. Po jakiejś godzinie bezustannego marszu chciał zawrócić, ale w
tym momencie usłyszał za sobą szmer, na dźwięk którego odwrócił się gwałtownie.
- Kto tam jest?! - zawołał w przestrzeń, na co z cieni drzew
wyłonił się młody, czarnowłosy mężczyzna. - Witaj Ricky - rzekł, siląc się na
spokój i opanowanie. Tamten nic nie odpowiedział. Stał tylko i wpatrywał się w
demona umarznie, z pewną ostrożnością i niemal bezczelnie. - Lucyfer obciął ci
język?
- Wyostrzył ci się dowcip, Christian - odezwał się niebywale cichym,
jednak nadal dobrze słyszalnym głosem, co tak naprawdę było dla niego
charakterystyczne. - Dlaczego to zrobiłeś?
- Niby co?
- Odszedłeś. Co się takiego wydarzyło?
- Dlaczego o to pytasz? - zaciekawił się demon, nie kryjąc swojego
zdziwienia, zachowaniem Ricky'ego, który zamiast próbować z nim walczyć, lub
przejąć nad nim kontrolę, tylko z nim rozmawiał.
- Chcę zrozumieć. To takie dziwne?
- Wręcz przeciwnie. Opowiem ci, ale mam propozycję.
- Jaką? - zaciekawił się cień.
- Chodźmy na spacer. Tak jak za dawnych lat - zaproponował
sentymentalnie. Ricky uśmiechnął się nieznacznie, wspominając ich długie
przechadzki. To było jedyne przyjemne wspomnienie, jakie posiadał. Zgodził się.
Spacerowali przez las
kilka godzin. Christian w trakcie tej przechadzki odpowiedział na zadane
wcześniej pytanie, a Ricky słuchał z wyraźnym zainteresowaniem. Demon nie
wiedział, co kierowało cieniem, ale się tym nie przejmował. Miał nadzieję, że zdoła
przekonać swojego dawnego przyjaciela do odejścia od Lucyfera, choć sam nie był
pewny, czy to było możliwe.
Gdy Christian skończył
swój monolog, spojrzał na swojego towarzysza, który wydawał się być pogrążonym
we władnych myślach.
- Chyba rozumiem - odezwał się smutnym głosem po długiej ciszy.
- Co masz zamiar teraz zrobić?
- Pomyśleć - odpowiedział i w mgnieniu oka rozpłynął się w
powietrzu, a Christian tym samym został w lesie zupełnie sam.
- Ricky? - Rozejrzał się dookoła, jednak nie znalazł już w pobliżu
cienia. Westchnął głęboko i spojrzał w rozciągające się nad nim gwiaździste
niebo. - Co zrobisz?