sobota, 12 września 2015

Rozdział XXI

                  Christian patrzył jeszcze przez chwilę przed siebie, zastanawiając się nad tym co przed chwilą miało miejsce. Nie wiedział czy postąpił słusznie, pozwalając cieniowi odejść. Jedyną pociechą było to, że Ricky najwidoczniej nie miagłowie.aru wykonywać rozkazu Lucyfera. Przynajmniej nie teraz.
- Christian? - Demon odwrócił się gwałtownie.
- Jake? Co ty tu robisz?
- Wydawało mi się, że ktoś jest w lesie więc poszedłem to sprawdzić. Ale widzę, że to był fałszywy alarm.
- Nie byłbym tego taki pewien. - powiedział spokojnie, przyglądając się uważnie aniołowi.
- O co ci niby... Czekaj. Ktoś tu był, tak?
- Tak. A tą osobą był Ricky.
- Ten potężny cień, o którym nas poinformowaliście?
- Zgadza się.
- Czego chciał?
- Pogadać. - Jake nawet nie próbował ukryć swojego zdziwienia. To co powiedział demon wydawało mu się wręcz absurdalne.
- Tylko tyle? Nie wierzę.
- To uwierz. Dobra. Wracajmy już, bo robi się zimno. - Anioł w odpowiedzi tylko skinął głową i razem z Christian'em ruszył w stronę domu.

***

                      Andy obudził się w środku nocy. Czując czyjeś spojrzenie na sobie, podniósł się i rozejrzał nerwowo po swoim pokoju. Nie zauważył jednak niczego niezwykłego, więc położył z powrotem. Niestety nie był w stanie zasnąć, gdyż nadal wydawało mu się, że ktoś bezczelnie się w niego wpatruje.
- Co ty w sobie takiego masz? - Usłyszał nagle spokojny, męski głos. Był pewien, że to żaden z jego przyjaciół, więc błyskawicznie poderwał się do siadu. Zobaczył, że okno było otwarte na oścież, a zasłona falowała tak jakby ktoś przed sekundą ją poruszył.
                     Chłopak czym prędzej wybiegł z pokoju i poszedł sprawdzić czy wszystko było w porządku z pozostałymi. Najpierw zerknął do pokoju CC'ego. Potem poszedł do Jake'a. Gdy już miał nacisnąć delikatnie klamkę, usłyszał głos w swojej głowie.
- No wejdź. Nie śpię. - Andy wszedł do pokoju i zobaczył, że jego przyjaciel siedział na swoim łóżku i coś czytał. - Coś się stało? - zapytał zaciekawiony.
- Ktoś był w moim pokoju. Gapił się na mnie.
- Jesteś pewien? Może to był tylko sen.
- Nie. Słyszałem go. Ktoś tu... - W tym momencie anioł zobaczył, że słowa w książce trzymanej przez Jake'a nie zostały zapisane w ich języku. Andy przyjrzał się jej uważnie i dopiero teraz zorientował się, że była to księga, którą wykradli z zamczyska Lucyfera.
- Coś nie tak? - zapytał Jake lekkim tonem, przyglądając się uważnie zszokowanemu aniołowi. Andy poderwał się na równe nogi i za pomocą telekinezy rzucił mężczyzną o jedną ze ścian i przybił go do niej tak, że stopy nie dotykały ziemi. - Widzę, że się domyśliłeś. - Głos, który tym razem wydobył się z gardła mężczyzny należał do osoby, która była w pokoju Andy'ego.
- Ricky, jak mniemam.
- Zgadłeś.
- Co zrobiłeś Jake'owi?
- Nie. Nie opętałem go, jeśli o to pytasz. Jest w lesie z Christian'em.
- Co ty...
- Nic im nie jest. Spokojnie.
- Czego chcesz?
- Lucyfer kazał mi was zniszczyć. Jedno po drugim. - mówiąc to, uśmiechnął się szyderczo. - W zamian miałem otrzymać stanowisko Christian'a, które jest najwyższym i najważniejszym w całym piekle. Mnie jednak nie odpowiada wizja "psa łańcuchowego". Chyba rozumiesz. Mógłbyś mnie postawić wreszcie na ziemi? To nie jest najwygodniejsza pozycja do rozmowy. - Andy popatrzył na cienia podejrzliwie, jednakże po chwili namysłu uwolnił go. Ten natomiast otoczył się czarną mgłą by po chwili ukazać swoje prawdziwe oblicze. - Dzięki. - powiedział bardzo cicho.
- A więc? Skoro nie chcesz nas zniszczyć, to co tu robisz? - Anioł powoli tracił cierpliwość.
- Ciekawiło mnie dlaczego ktoś taki jak ty rozpoczął rewolucję i jakim cudem wszystko ci się udaje. Znam Christian'a od wieków. To, że zaoferował pomoc świadczy o tym, że jest w tobie coś niezwykłego. Tylko co?
                    Andy nic nie odpowiedział. Patrzył tylko chłodno na rozmówcę, a jego wyraz twarzy świadczył o tym, że bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiał.
- Chcesz do nas dołączyć. - odezwał się po chwili. Cień, słysząc te słowa, zaśmiał się cicho i uśmiechnął się do siebie z politowaniem. - Co cię tak bawi? - oburzył się anioł.
- Znowu to robisz.
- Niby co?
- Przekonujesz kogoś do siebie i swoich racji. Jednym spojrzeniem zdobywasz zaufanie. Jednym zdaniem zyskujesz zwolenników, którzy oddaliby za ciebie życie. - Ricky chciał powiedzieć coś jeszcze, gdy nagle zamarł. - Chwila moment. Od kiedy masz czarne włosy?
- Od zawsze. - odpowiedział obojętnie, nie widząc najmniejszego związku między tematami.
- Nie wierzę. Te plotki... One nie mogą być... A jeśli... - Nagle machnął ręką i rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając zdezorientowanego Andy'ego samego.
                    W tej chwili ktoś nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Anioł odruchowo chciał użyć telekinezy, ale w ostatniej chwili zobaczył, że u progu stali Jake i Christian. Odetchnął z ulgą, gdyż nie był pewny czy cień nie oszukał.
- Andy? Co ty tu robisz? - zapytał zdezorientowany Jake.
- Długa historia.
- Niech zgadnę. Ricky? - zagadnął demon.
- A ty skąd...
- Ja też go spotkałem i prawdę mówiąc mnie też nie chce się teraz wszystkiego wyjaśniać. Opowiemy wszystko jutro, gdy wszyscy będziemy obecni. Ok?
- To dobry pomysł. Oj. Zapomniałbym. - Andy podszedł do łóżka i podniósł księgę. - Pilnuj jej. - odezwał się do Christian'a, wręczając mu wymieniony przedmiot.
- Skąd ona tu się wzięła?
- Sam powiedziałeś, że jutro będziemy wszystko wyjaśniać. - odpowiedział, wychodząc z pokoju.
- Ale Andy...
- Dobranoc. - zaśmiał się i zniknął za drzwiami swojej sypialni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz