środa, 4 marca 2015

Rozdział IX

            Andy nie mógł zasnąć. Świadomość, że do ich domu przyszedł Christian nie dawała mu spokoju. Wiedział dobrze, że dostojny i szarmancki mężczyzna skrywa w sobie prawdziwą bestię. Zastanawiał go też fakt, że Christian nic im nie zrobił. Co więcej zaoferował pomoc. Andy tego nie rozumiał, zaś motywacja cienia nadal pozostawała nieznaną. Było to dla niego niemożliwym, by najwierniejszy sługa Lucyfera, który otrzymał od niego wielką swobodę, odszedł bez żadnego powodu.
            Zrezygnowany anioł westchnął ciężko, po czym wstał z łóżka i zszedł do kuchni. Chciał napić się wody. Czuł, że głowa mu pęka z nadmiaru pytań i niepewności, tworzących ostatecznie jeden wielki chaos w jego umyśle. Gdy tylko zszedł na dół, zobaczył, że w salonie siedział Christian, wyglądający tak jakby się nad czymś zastanawiał. Chłopak w pierwszej chwili chciał wrócić cicho do swojego pokoju, ale nie mógł oprzeć się pokusie. Z premedytacją postawił głośniejszy krok, wyrywając tym samym cienia z zamyślenia. Christian niemal podskoczył, słysząc za sobą kogoś i odwrócił się. Nieco zaskoczony zobaczył we framudze niebieskookiego upadłego.
- Dlaczego to robisz? - odezwał się pierwszy anioł.
- Nie rozumiem.
- Dlaczego odszedłeś od Lucyfera? - wyjaśnił, czyniąc kilka kroków naprzód.
- Nie tylko ty masz wątpliwości.
- Mianowicie?
- Mianowicie coś się ostatnio wydarzyło. Coś co pozwoliło mi spojrzeć prawdzie w oczy.
- Możesz mi opowiedzieć? - Christian wskazał na miejsce obok niego. Andy zrozumiał sugestię. Usiadł.
- Po twoim upadku zacząłem się zastanawiać nad powodem dla jakiego to zrobiłeś. Sam się sobie dziwiłem gdy dochodziłem do wniosku, że miałeś rację. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy to co robiłem do tej pory było słuszne. Potem otrzymałem od Lucyfera zadanie. Miałem cię zgładzić, ale gdy cię zobaczyłem nie mogłem tego zrobić. Nie byłem w stanie. Pierwszy raz nie wykonałem zadania. Poczułem jakąś siłę, która mi na to nie pozwoliła. Nie mam pojęcia co to było. Co więcej sprawiła, że zapragnąłem zerwać z przeszłością. Aczkolwiek nie wiem czy dobrze robię - ostatnie zdanie wymówił przez zaciśnięte gardło, cały czas patrząc Andy'emu w oczy. Widać było, że przeżywał wewnętrzną rozterkę, co zaskoczyło anioła. Zastanawiał się jakim cudem osoba okrutna i bezwzględna, nagle może odczuwać takie rozdarcie.
- Dobrze. Postaram się pomóc.
- Jest jeszcze coś o czym powinieneś wiedzieć. - Andy popatrzył na niego ze zdziwieniem. Nic nie powiedział. - Równo z moim zwątpieniem, zaczęła mnie męczyć pewna wizja. Widzę ciemny korytarz i czerwone drzwi. Gdy przez nie przechodzę, widzę lustro. Potem oślepia mnie błysk, a wizja się kończy. Nie umiem tego wyjaśnić.
- Jest coś jeszcze? - dopytywał się zainteresowany zjawiskiem.
- Słyszę głosy. Szepczą w kółko jakieś zaklęcie. Bezskutecznie szukałem go we wszystkich możliwych książkach. Mam przeczucie, że ma to związek z wizją, ale nie wiem jaki.
- Chyba rozumiem. Znajdziemy jakieś wyjście - zapewnił i na potwierdzenie swoich słów uśmiechnął się lekko.
- W takim razie dobrze. Jeśli pozwolisz to się położę. Tobie też to zalecam. - Andy zaśmiał się pod nosem. Christian już miał wyjść z salonu, kiedy stanął w drzwiach. - Andy? - powiedział, stojąc dalej tyłem do upadłego. - Dziękuję. - Anioł nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ Christian wyszedł, zostawiając swojego rozmówcę samego.

***

- Dzień dobry - przywitał się Jake i zasiadł do stołu. - Christian nie schodzi na śniadanie? - zapytał, nie widząc wśród zebranych cienia.
- Chyba nie. Śpi - odpowiedział mu CC.
- Ja go na pewno nie obudzę. Nawet nie proście. Nie ufam mu - odezwał się nagle Jinxx. - Nie jestem pewien czy to dobry pomysł żeby tu był.
- A ja sądzę, że możemy mu zaufać - powiedział obojętnie Andy. Na jego słowa wszyscy doznali niemałego szoku.
- Przecież jeszcze wczoraj podzielałeś nasze zdanie. Co ci się stało? - dopatrywał się Ashley.
- Nic. Rozmawiałem z nim w nocy. On chce się zmienić i poprosił mnie o pomoc. W jego oczach było coś co nie pozwala mi go zignorować.
- Aaa! - usłyszeli nagle przerażający krzyk Christian'a. Poderwali się z miejsc i pobiegli do jego sypialni.
- Christian?! - zawołał Andy. W momencie gdy jako pierwszy wbiegł do pokoju mężczyzny zobaczył, że ten pogrążony we śnie miotał się na łóżku, jakby usiłował wyrwać się z czyjegoś uścisku, zaś na jego ręce nie wiadomo skąd pojawiła się ogromna, obficie krwawiąca rana. Nagle krzyk się urwał, a cień niespodziewanie się obudził. Będąc w szoku łapał powietrze haustami rozglądał się po pokoju, szukając zagrożenia, które widział w swoim koszmarze. Jednocześnie złapał za swoją rękę, czując tam
- Ashley, idź po apteczkę! - polecił Andy, po czym zwrócił się do rannego. - Co się stało? - zapytał ze spokojem, podchodząc niepewnie bliżej.
- On już wie. Lucyfer...Wie, że mu się sprzeciwiłem - starał się wyjaśnić między gwałtownymi wdechami.
- Spokojnie. Już po wszystkim - starał się go uspokoić, widząc jak bardzo ten był przerażony i zdezorientowany.
            W tym momencie pojawił się Ashley, trzymający w rękach apteczkę. Andy zabrał ją od przyjaciela i zaczął opatrywać olbrzymią ranę na ramieniu Christian’a. Zastanawiał się przy tym w jaki sposób Lucyfer zdołał zaatakować cienia przez sen i dlaczego nie zrobił nic więcej. Ostatecznie anioł doszedł do wniosku, że to miało być jedynie ostrzeżenie. Władca piekła nie spocznie dopóki ich nie zniszczy, a oni musieli jak najszybciej znaleźć sposób na pokonanie go. W przeciwnym razie czekała ich zguba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz