Andy nie mógł zasnąć. Świadomość, że do ich domu przyszedł Christian nie
dawała mu spokoju. Wiedział dobrze, że dostojny i szarmancki mężczyzna skrywa w
sobie prawdziwą bestię. Zastanawiał go też fakt, że Christian nic im nie
zrobił. Co więcej zaoferował pomoc. Andy tego nie rozumiał, zaś motywacja
cienia nadal pozostawała nieznaną. Było to dla niego niemożliwym, by najwierniejszy
sługa Lucyfera, który otrzymał od niego wielką swobodę, odszedł bez żadnego
powodu.
Zrezygnowany anioł westchnął ciężko, po czym wstał z łóżka i zszedł do
kuchni. Chciał napić się wody. Czuł, że głowa mu pęka z nadmiaru pytań i
niepewności, tworzących ostatecznie jeden wielki chaos w jego umyśle. Gdy tylko
zszedł na dół, zobaczył, że w salonie siedział Christian, wyglądający tak jakby
się nad czymś zastanawiał. Chłopak w pierwszej chwili chciał wrócić cicho do
swojego pokoju, ale nie mógł oprzeć się pokusie. Z premedytacją postawił
głośniejszy krok, wyrywając tym samym cienia z zamyślenia. Christian niemal
podskoczył, słysząc za sobą kogoś i odwrócił się. Nieco zaskoczony zobaczył we
framudze niebieskookiego upadłego.
- Dlaczego to robisz? - odezwał się pierwszy anioł.
- Nie rozumiem.
- Dlaczego odszedłeś od Lucyfera? - wyjaśnił, czyniąc kilka kroków
naprzód.
- Nie tylko ty masz wątpliwości.
- Mianowicie?
- Mianowicie coś się ostatnio wydarzyło. Coś co pozwoliło mi
spojrzeć prawdzie w oczy.
- Możesz mi opowiedzieć? - Christian wskazał na miejsce obok
niego. Andy zrozumiał sugestię. Usiadł.
- Po twoim upadku zacząłem się
zastanawiać nad powodem dla jakiego to zrobiłeś. Sam się sobie dziwiłem gdy
dochodziłem do wniosku, że miałeś rację. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy
to co robiłem do tej pory było słuszne. Potem otrzymałem od Lucyfera zadanie.
Miałem cię zgładzić, ale gdy cię zobaczyłem nie mogłem tego zrobić. Nie byłem w
stanie. Pierwszy raz nie wykonałem zadania. Poczułem jakąś siłę, która mi na to
nie pozwoliła. Nie mam pojęcia co to było. Co więcej sprawiła, że zapragnąłem
zerwać z przeszłością. Aczkolwiek nie wiem czy dobrze robię - ostatnie zdanie
wymówił przez zaciśnięte gardło, cały czas patrząc Andy'emu w oczy. Widać było,
że przeżywał wewnętrzną rozterkę, co zaskoczyło anioła. Zastanawiał się jakim
cudem osoba okrutna i bezwzględna, nagle może odczuwać takie rozdarcie.
- Dobrze. Postaram się pomóc.
- Jest jeszcze coś o czym powinieneś wiedzieć. - Andy popatrzył na
niego ze zdziwieniem. Nic nie powiedział. - Równo z moim zwątpieniem, zaczęła
mnie męczyć pewna wizja. Widzę ciemny korytarz i czerwone drzwi. Gdy przez nie
przechodzę, widzę lustro. Potem oślepia mnie błysk, a wizja się kończy. Nie
umiem tego wyjaśnić.
- Jest coś jeszcze? - dopytywał się zainteresowany zjawiskiem.
- Słyszę głosy. Szepczą w kółko jakieś zaklęcie. Bezskutecznie szukałem
go we wszystkich możliwych książkach. Mam przeczucie, że ma to związek z wizją,
ale nie wiem jaki.
- Chyba rozumiem. Znajdziemy jakieś wyjście - zapewnił i na
potwierdzenie swoich słów uśmiechnął się lekko.
- W takim razie dobrze. Jeśli pozwolisz to się położę. Tobie też
to zalecam. - Andy zaśmiał się pod nosem. Christian już miał wyjść z salonu,
kiedy stanął w drzwiach. - Andy? - powiedział, stojąc dalej tyłem do upadłego.
- Dziękuję. - Anioł nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ Christian wyszedł,
zostawiając swojego rozmówcę samego.
***
- Dzień dobry - przywitał się Jake i zasiadł do stołu. - Christian
nie schodzi na śniadanie? - zapytał, nie widząc wśród zebranych cienia.
- Chyba nie. Śpi - odpowiedział mu CC.
- Ja go na pewno nie obudzę. Nawet nie proście. Nie ufam mu -
odezwał się nagle Jinxx. - Nie jestem pewien czy to dobry pomysł żeby tu był.
- A ja sądzę, że możemy mu zaufać - powiedział obojętnie Andy. Na
jego słowa wszyscy doznali niemałego szoku.
- Przecież jeszcze wczoraj podzielałeś nasze zdanie. Co ci się
stało? - dopatrywał się Ashley.
- Nic. Rozmawiałem z nim w nocy. On chce się zmienić i poprosił
mnie o pomoc. W jego oczach było coś co nie pozwala mi go zignorować.
- Aaa! - usłyszeli nagle przerażający krzyk Christian'a. Poderwali
się z miejsc i pobiegli do jego sypialni.
- Christian?! - zawołał Andy. W momencie gdy jako pierwszy wbiegł
do pokoju mężczyzny zobaczył, że ten pogrążony we śnie miotał się na łóżku,
jakby usiłował wyrwać się z czyjegoś uścisku, zaś na jego ręce nie wiadomo skąd
pojawiła się ogromna, obficie krwawiąca rana. Nagle krzyk się urwał, a cień
niespodziewanie się obudził. Będąc w szoku łapał powietrze haustami rozglądał
się po pokoju, szukając zagrożenia, które widział w swoim koszmarze.
Jednocześnie złapał za swoją rękę, czując tam
- Ashley, idź po apteczkę! - polecił Andy, po czym zwrócił się do
rannego. - Co się stało? - zapytał ze spokojem, podchodząc niepewnie bliżej.
- On już wie.
Lucyfer...Wie, że mu się sprzeciwiłem - starał się wyjaśnić między gwałtownymi
wdechami.
- Spokojnie. Już po wszystkim -
starał się go uspokoić, widząc jak bardzo ten był przerażony i zdezorientowany.
W
tym momencie pojawił się Ashley, trzymający w rękach apteczkę. Andy zabrał ją
od przyjaciela i zaczął opatrywać olbrzymią ranę na ramieniu Christian’a.
Zastanawiał się przy tym w jaki sposób Lucyfer zdołał zaatakować cienia przez
sen i dlaczego nie zrobił nic więcej. Ostatecznie anioł doszedł do wniosku, że
to miało być jedynie ostrzeżenie. Władca piekła nie spocznie dopóki ich nie
zniszczy, a oni musieli jak najszybciej znaleźć sposób na pokonanie go. W
przeciwnym razie czekała ich zguba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz