niedziela, 1 marca 2015

Rozdział VIII

Po odbytej z Gabrielem rozmowie anioł wolnym krokiem wrócił do mieszkania. Do towarzyszy nie odezwał się ani jednym słowem. Najzwyczajniej w świecie wrócił do swojego pokoju i nie wychodził z niego kilka godzin. Pozostała czwórka zauważyła jego dziwne zachowanie, jednak żaden z nich nie chciał wchodzić do pokoju Andy’ego. Woleli poczekać aż sam do nich wyjdzie.
Stało się tak niecałą godzinę później. Anioł nadal zachowywał się tak, jakby był oderwany od rzeczywistości.
- Andy, nie wytrzymam! Co się dzieje? - zapytał zdenerwowany Jake, wyrywając tym samym drugiego upadłego z zamyślenia.
- Co? Nie, nic - odpowiedział szybko.
- Masz powiedzieć! - rozkazał CC, któremu również nie podobało się zachowanie przyjaciela. Andy westchnął zrezygnowany, gdy uświadomił sobie, że próba uniknięcia wyjaśnień byłaby całkowicie zbyteczna i bezcelowa.
- Dobrze - skapitulował. - Chodzi o Gabriela. Powiedział, że Lucyfer może kogoś wysłać aby mnie zniszczyć. Obawiam się pewnej osoby.
- Możesz wyrażać się jaśniej? - skarcił go Jinxx.
- Zwie się Christian. Jest najpotężniejszym cieniem i najwierniejszym sługą. Nigdy nie zawiódł. Zawsze wypełnia swoje zadanie nie patrząc na nic. Używa wszystkich możliwych technik, aby tego dokonać i nikt nie wątpi w jego okrucieństwo. Tak naprawdę to nic o nim nie wiadomo, poza jego dokonaniami. Lucyfer nagrodził go i dopuścił jako jedynego do swoich ksiąg. Nie wiem co robić, bo jest od nas dużo silniejszy, zwłaszcza, że jest też niesamowicie zdolnym magiem, posiadającym ogrom wiedzy, zawartej w zwojach i księgach, które posiada Lucyfer - zakończył swoją wypowiedź, spoglądając kolejno na wszystkich swoich towarzyszy w poszukiwaniu jakiejkolwiek pretensji, niepokoju, czy gniewu. - Musicie na siebie uważać. Nie jestem w stanie przewidzieć co zrobi Lucyfer.
- Spokojnie. Przecież nie damy się pokonać jednemu cieniowi - próbował pocieszyć go Ashley.
- Mam nadzieję, że masz rację, Ash - odpowiedział mu nieprzekonany anioł i upadł na pobliski fotel w akcie bezsilności.

***
            Dla bezpieczeństwa upadli postanowili, że na zmianę będą trzymać w nocy wartę. Od dwudziestej drugiej, po dwie godziny każdy. Jako pierwszy obowiązek pełnił Ashley. W ten czas nie wydarzyło się nic niepokojącego i podejrzanego. Następnie stanowisko objął Jake. Przed długi czas siedział w całkowitej ciszy i ciemności. Do czasu, aż niespodziewanie poczuł nagły, oraz zdecydowanie nienaturalny przypływ senności. Zanim się zorientował, zasnął twardym snem, wywołanym przez czyjeś zaklęcie.
Z cieni drzew wyłonił się wysoki, przystojny mężczyzna. Miał kruczoczarne włosy i brązowe oczy. Każdy kto go zobaczył, od razu stwierdzał, że mężczyzna był szarmancki i dostojny. Ubrany był w garnitur i długi czarny płaszcz. Spojrzał na dworek i uśmiechnął się tajemniczo.

Chris ''Motionless'' Cerulli

- "A więc to tu mieszka ten cały Andrew. Nieźle." - pomyślał, ruszając wolnym krokiem w stronę mieszkania. 
Wszedł cicho do środka, rozglądając się we wszystkich kierunkach. Przekradł się na piętro i wszedł do jednego z pokoi. Była to sypialnia pierwszego buntownika. Andy spał. Był zupełnie bezbronny. Tajemniczy mężczyzna sięgnął po ukryty w płaszczu pistolet, pokryty w całości różnymi pradawnymi symbolami i wycelował w swoją ofiarę. Już miał strzelić, gdy spojrzał na spokojny wyraz twarzy Andy'ego. Patrzył tak przez dłuższą chwilę, po czym opuścił rękę. Nie potrafił tego zrobić. Nie wiedział co się z nim dzieje. Zawsze wykonywał swoje zadanie, a teraz nie był w stanie. 
            Cofnął się w kierunku drzwi. Wyszedł na korytarz i oparł się plecami o ścianę. Twarz ukrył w dłoniach. Stał tak dość długo, gdy nagle zrozumiał, że po raz pierwszy ruszyło go sumienie. Ten fakt go przeraził. Nigdy nie zwątpił, a teraz nie wiedział co myśleć. Czuł jakby jakaś obca siła zmusiła go, aby się cofnął. Nie potrafił określić czym była, jednak wiedział, że pojawiła się w momencie konfrontacji ze zbuntowanym aniołem.
            Nagle jedne z drzwi się otworzyły. Mężczyzna szybko się schował. Z pokoju wyszedł Jinxx. Już miał zejść po schodach, gdy poczuł czyjąś obecność. Nie zdążył nic zrobić, ponieważ mężczyzna w ułamku sekundy znalazł się za nim i zakrył mu usta dłonią, tym samym tłumiąc krzyk anioła. Mężczyzna pchnął go na ścianę.
- Shhh… Nie krzycz to zabiorę rękę. W porządku? - szepnął cień, W odpowiedzi Jinxx pokiwał twierdząco głową, zaś nieznajomy wypełnił swoją obietnicę.
- Kim jesteś? Czego chcesz? - zapytał twardo upadły, patrząc hardo na napastnika.
- Niczego i właśnie w tym problem - odezwał się głębokim tonem głosu. Mówił spokojnie i cicho, czym zaskoczył anioła. Spodziewał się raczej próby morderstwa, bądź walkę. Tym czasem nie zanosiło się na żadną z tych opcji. - Powinienem wypełnić swoje zadanie, ale nie potrafię.
- A więc to ty jesteś tym cieniem, przed którym ostrzegał nas Gabriel?
- We własnej osobie. - Uśmiechnął się szyderczo. - A ty jesteś Jinxx. Drugi buntownik. Mylę się?
- Nie  - odpowiedział, czując drżenie własnego ciała. Nie wiedział czy było spowodowane wściekłością, czy strachem. Może jednym i drugim.
- Nie zabiję was - powiedział niespodziewanie cień, puszczając jednocześnie buntownika i odsuwając się od niego kilka kroków.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony anioł.
- Nie wiem. Byłem w pokoju waszego zbawcy, ale nie potrafiłem go zabić. Coś mi nie pozwoliło. - Jinxx patrzył na Christian'a z niezrozumieniem w oczach. - Chciałbym porozmawiać z waszą piątką. Obudzisz ich?
- Teraz?
- Dlaczego nie? Zaplanujemy co dalej. Lucyfer nie będzie zadowolony z tego, że w tym momencie wypowiadam mu posłuszeństwo. - Jinxx w tej właśnie chwili doznał szoku. Osoba, która miała na rozkaz władcy piekieł ich zamordować, oświadczyła właśnie, że postanowiła odwrócić się od swojego pana. 
Anioł nic nie odpowiedział Skinął tylko głową i czym prędzej pobiegł po swoich przyjaciół. Ostatnim, którego obudził, był Andy, który początkowo nie chciał wstać. Kiedy jednak usłyszał imię nieproszonego gościa, natychmiast poszedł z Jinxx’em. Po chwili wszyscy zasiedli w salonie. Andy cały czas nie spuszczał oczu z Christian'a.
- A więc Christian... - zaczął CC. - Dlaczego nas nie zabiłeś?
- Miałem ostatnio pewne wątpliwości. Nie wiedziałem dlaczego. To zaczęło się po twoim upadku, Andy. Jednakże dopiero dziś, gdy już miałem cię zabić, Andy… - mówiąc to spojrzał na swoją niedoszłą ofiarę. -  Nie potrafiłem cię zabić. Co więcej czuję, że to dobrze. Sam nie wiem dlaczego. Postanowiłem więc, że odejdę od Lucyfera. Mam do was jedno pytanie i chciałbym abyście się dobrze zastanowili nad odpowiedzią. Czy chcecie, abym do was dołączył i przyjmiecie moją pomoc? - Wszyscy aniołowie spojrzeli pytająco na Andy'ego, który do tej pory się nie odzywał. Ku zdziwieniu buntowników wstał i spojrzał pewnie na ciemnowłosego cienia.
- Zgadzam się. Nie znaczy to jednak, że ci ufam - zastrzegł niebieskooki anioł. Christian również podniósł się, po czym pokłonił się nisko z tajemniczym uśmiechem.
- Na pewno się nie zawiedziesz - powiedział, obiecując sobie w duchu, że kiedyś odkryje dlaczego nie zgładził buntowników.

1 komentarz:

  1. O Boże, o Boże! <3 Kocham Cię i dziękuję za informowanie! Uwielbiam Chrisa i całe MIW i BVB rzecz jasna :3 Czekam na next :*
    ~Ratliff Julita

    OdpowiedzUsuń