sobota, 28 lutego 2015

Rozdział VII

Dedykacja dla Agnieszki D.

Dziękuję Ci za twoją przyjaźń,

pomimo dzielących nas kilometrów.


"Nigdy nie zmienię swojego zdania
 Możemy zostawić to wszystko za sobą
 Nic nie zdoła nas zatrzymać
 Nie, nie tym razem!"

                                       ( Black Veil Brides - 'Rebel Love Song" )



_______________________________________________________________________________

            Upadli aniołowie wprowadzili się do dworku. Rozpakowali się już wszyscy poza Ashley'em, który gdzieś się zawieruszył.
- Jak ci się tu podoba Andy? Nie to co niebo, co? - zagadnął go CC.
- Prawda. Jest tu dużo przytulniej. W raju mi tego brakowało.
- Serio?
- Oczywiście. Wszystko jest piękne, idealne i wieczne. W takich warunkach docenia się kruchość i ulotność każdej chwili.
- Hmm… Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób.
- Powiem ci jedno. Z każdą kolejną minutą utwierdzam się w przekonaniu, że było warto upaść. Chcesz poznać najważniejszy argument?
- Jasne.
- Wy. - CC spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. - No co? Jesteście moimi przyjaciółmi. Gdybym nie upadł, dalej byłbym sam, a teraz mam czterech najwspanialszych ludzi u swojego boku.
- Miło mi to słyszeć. - Usłyszeli za sobą głos Ashley'a. Ten stał uśmiechnięty na korytarzu
- Podsłuchiwałeś? - zapytał Andy, rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Nie on jedyny. - W tym momencie pokazali się Jake i Jinxx, którzy cały czas nasłuchiwali ze schodów.
- Zero prywatności! - zawołał CC, udając niemałe oburzenie.
- Przyzwyczaj się - odpowiedział Jake, który już nie był w stanie panować nad śmiechem.
- Chyba będę musiał.

***

            To popołudnie należało do niezwykle spokojnych. Chłopaki nareszcie mieli swój własny kąt. Postanowili spędzić miło czas w nowym domu. Piękny plan pokrzyżował im niespodziewany gość. Andy siedział na dworze i czytał jakąś książkę, gdy nagle poczuł, że ktoś na niego patrzy. Podniósł głowę do góry i ujrzał znajomą, jasnowłosą postać ze śnieżnobiałymi skrzydłami.
- Gabriel?
- Witaj Andrew - odezwał się miłym, delikatnym głosem.
- Witaj. Co cię tu sprowadza?
- Chciałem cię odwiedzić i poznać twoje anioły.
- Bardzo mi miło. Zapraszam - Weszli do środka. - Chłopaki! Mamy gościa! - Pierwszy pojawił się CC, który staną jak wryty.
- Gabriel. Miło mi. - Archanioł podał zaskoczonemu chłopakowi rękę.
- Chris. Przyjemność po mojej stronie. - W tym momencie do salonu weszła pozostała trójka. Po przedstawieniu się zasiedli na kanapie. Gabriel rozejrzał się dookoła.
- Miło się tu urządziliście. Trzeba przyznać.
- Dzięki. Jak się mają sprawy w niebie?
- Trochę nam ciebie brakuje Andrew. Mogłeś być jednym z najważniejszych aniołów. Dlaczego upadłeś?
- Musiałem postąpić zgodnie z własnym sumieniem.
- To ma związek z twoim ostatnim podopiecznym?
- Tak.
- Rozumiem. Być może masz rację, ale nie mi to osądzać. Obowiązują nas zasady. Lucyfer się odzywał?
- Tak. Za pomocą Jake'a.
- Nie rozumiem. Jakim cudem żyjesz?
- Jake był silniejszy – wyjaśnił.
- A więc moje gratulacje – zwrócił się do Jake'a. - Niestety Lucyfer nie da za wygraną. Chyba wiedziałeś jakie są konsekwencje Andrew.
- Zdawałem sobie z nich sprawę.
- Podziwiam odwagę. Ostrzegam cię jednak. Wszędzie mogą czaić się cienie. Nie lekceważ tego.
- Oczywiście. Nie musisz się martwić.
- Dobrze. Powinienem się zbierać. Obowiązki. Miło mi było was poznać - pożegnali się po czym Andy odprowadził Gabriela. - Andrew, uważaj na siebie. Lucyfer ma zamiar wysłać do was kogoś. Nie mam pojęcia kogo, ale wiem, że to osoba z wielką mocą.
- Myślisz, że to...
- Nie wiem, ale to całkiem możliwe. Miejmy nadzieję, że to nie o niego chodzi, bo to byłby wasz koniec z racji tego, że jesteś upadłym aniołem od niedawna, - Andy westchnął.
- Dziękuję za ostrzeżenie.
- Nie ma problemu. Jeszcze kiedyś wpadnę. Do zobaczenia Andrew.
- Do zobaczenia. - Gabriel wzniósł się ku niebu. Zniknął. Andy stał teraz zupełnie sam, a w jego głowie pozostały słowa anioła.
- Boże. Niech to nie będzie Christian - mruknął sam do siebie, po czym wrócił do mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz