Aniołowie
szybko się ze sobą zaprzyjaźnili. Cały czas spędzali na rozmowach i żartach,
przy których dobrze się poznali. Odkąd ocalił
Jake'a, zachowywał się dziwnie. Chodził przygnębiony i zamyślony.
- Andy, co się dzieje? - Nie wytrzymał Ashley.
- Nic - odpowiedział obojętnie.
- Nie rób sobie żartów. Widać, że coś jest nie tak odkąd
pojawił się Jake. - Andy westchnął i spojrzał na przyjaciół ze zrezygnowaniem.
- No dobrze. Chodzi o to, że Lucyfer chciał się mnie
pozbyć, posługując się Jake'iem. On na pewno nie odpuści. Rozważam odejście. -
Wszyscy oniemieli.
- Co...? Dlaczego? - wydusił z siebie CC.
- Nie chcę was narażać. Wy nic mu nie zrobiliście.
- A ty niby co zrobiłeś? - dopytywał Jinxx.
- Ocaliłem was. Wyrwałem mu z jego szpon dusze, a teraz on chce
zemsty za mój bunt.
- Nie pozwolimy ci odejść. Nie zostawimy cię samego - odezwał
się Jake, który do tej pory milczał.
- Nie macie pojęcia jaką mocą dysponuje Lucyfer.
- Nic nas to nie obchodzi. Jesteś naszym wybawcą i
przyjacielem. Pozwól sobie pomóc - nalegał Ashley.
Andy zmierzył każdego z nich wzrokiem. Nie
spodziewał się takiej postawy przyjaciół. Dostrzegł w nich cechy, z którymi
nigdy się nie spotkał, czyli oddanie i bezgraniczną przyjaźń. Westchnął.
Wiedział, że z nimi nie wygra. Oni zostaną pomimo wszystko.
- Dobrze. Zostanę. Dziękuję wam. - Posłał przyjaciołom
niewielki uśmiech.
- Może opowiesz nam o tym całym Lucyferze? - zaproponował
CC.
- Lucyfer to anioł, który zbuntował się i stworzył swój
własny świat. Świat, w którym króluje ból i cierpienie. Rozpętała się wojna. Po
wielu latach światy dobra i zła zawarły rozejm. Ustalone zostały pewne zasady,
które obowiązują każdą ze stron. Ja je złamałem i dlatego upadłem. Lucyfer
zbiera dusze i skazuje je na wieczne cierpienie. Uwielbia to. Potrafi rozróżnić
poszczególne głosy. On słyszy, że brakuje czterech dusz i chce się na mnie
zemścić. On nie odpuści. Opętał Jake'a, aby tego dokonać. Na szczęście nasz
przyjaciel jest niezwykle silny. Mało kto może się temu oprzeć, a ciebie... - zwrócił
się do Jake'a. - ...opętał sam Lucyfer, a to się zdarza niezwykle rzadko.
Możesz czuć się wyróżniony.
- Co możemy zrobić? - zapytał się Jake.
- Nie wiem. Na razie możemy tylko czekać - powiedział z
bezsilnością w głosie.
- Nie da nam rady. Nie martw się na zapas - odezwał się Ashley.
- Obyś miał rację.
- Wątpisz? - Andy mimowolnie się roześmiał. Doszedł do
wniosku, że jego przyjaciele mają rację i nie ma sensu ciągle się bać. Przecież
to właśnie był jego zamiar: walka ze strachem. - Więc co teraz zrobimy?
- Proponuję znaleźć dla nas jakiś kąt. Nie możemy ciągle
tłuc się po hotelach - powiedział z lekkim rozbawieniem CC.
- Zabawne, że o tym wspomniałeś - odezwał się Jinxx, który
w tym momencie wyciągnął z kieszeni kartkę i rozłożył ją na stoliku. -
Pomyślałem już o tym i znalazłem to ogłoszenie. Co wy na to? - Wszyscy
spojrzeli na opis. Był to duży przytulny dworek na obrzeżach miasta, w którym z
łatwością można znaleźć miejsce dla każdego z nich.
- Podoba mi się. - Uśmiechnął się Jake.
- Mnie też. Bierzemy! - zaśmiał się CC. Wszyscy się na
niego popatrzyli z uśmiechem. - Andy?
- Zgoda.
- No to jutro dzwonię do właściciela. - Jinxx widocznie się
rozpromienił. Bardzo się ucieszył z pozytywnej reakcji przyjaciół.
***
Stali przed
dworkiem, o którym dowiedzieli się z ogłoszenia. Właściciel przekazał Jinxx'owi
klucze.
- Interesy z panem to przyjemność. - Podał rękę, po czym
odszedł.
- To co? Wprowadzamy się - powiedział do przyjaciół Jinxx.
- Ja biorę największy! - zawołał Ashley, który już był w
drzwiach.
- O nie! Nie ma tak łatwo! - krzyknął CC. Wszyscy na raz
wbiegli do swojego nowego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz