Dziękuję Ci za twoją przyjaźń,
pomimo dzielących nas kilometrów.
"Nigdy nie zmienię swojego zdania
Możemy zostawić to wszystko za sobą
Nic nie zdoła nas zatrzymać
Nie, nie tym razem!"
( Black Veil Brides - 'Rebel Love Song" )
_______________________________________________________________________________
Upadli aniołowie wprowadzili się do dworku. Rozpakowali się już wszyscy poza
Ashley'em, który gdzieś się zawieruszył.
- Jak ci się tu podoba Andy? Nie to co
niebo, co? - zagadnął go CC.
- Prawda. Jest tu dużo przytulniej. W raju
mi tego brakowało.
- Serio?
- Oczywiście. Wszystko jest piękne,
idealne i wieczne. W takich warunkach docenia się kruchość i ulotność każdej
chwili.
- Hmm… Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób.
- Powiem ci jedno. Z każdą kolejną minutą
utwierdzam się w przekonaniu, że było warto upaść. Chcesz poznać najważniejszy
argument?
- Jasne.
- Wy. - CC spojrzał na przyjaciela ze
zdziwieniem wymalowanym na twarzy. - No co? Jesteście moimi przyjaciółmi.
Gdybym nie upadł, dalej byłbym sam, a teraz mam czterech najwspanialszych ludzi
u swojego boku.
- Miło mi to słyszeć. - Usłyszeli za sobą
głos Ashley'a. Ten stał uśmiechnięty na korytarzu
- Podsłuchiwałeś? - zapytał Andy,
rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Nie on jedyny. - W tym momencie pokazali
się Jake i Jinxx, którzy cały czas nasłuchiwali ze schodów.
- Zero prywatności! - zawołał CC, udając
niemałe oburzenie.
- Przyzwyczaj się - odpowiedział Jake,
który już nie był w stanie panować nad śmiechem.
- Chyba będę musiał.
***
To popołudnie należało do niezwykle spokojnych. Chłopaki nareszcie mieli swój
własny kąt. Postanowili spędzić miło czas w nowym domu. Piękny plan pokrzyżował
im niespodziewany gość. Andy siedział na dworze i czytał jakąś książkę, gdy nagle
poczuł, że ktoś na niego patrzy. Podniósł głowę do góry i ujrzał znajomą,
jasnowłosą postać ze śnieżnobiałymi skrzydłami.
- Gabriel?
- Witaj Andrew - odezwał się miłym,
delikatnym głosem.
- Witaj. Co cię tu sprowadza?
- Chciałem cię odwiedzić i poznać twoje
anioły.
- Bardzo mi miło. Zapraszam - Weszli do
środka. - Chłopaki! Mamy gościa! - Pierwszy pojawił się CC, który staną jak
wryty.
- Gabriel. Miło mi. - Archanioł podał
zaskoczonemu chłopakowi rękę.
- Chris. Przyjemność po mojej stronie. - W
tym momencie do salonu weszła pozostała trójka. Po przedstawieniu się zasiedli
na kanapie. Gabriel rozejrzał się dookoła.
- Miło się tu urządziliście. Trzeba
przyznać.
- Dzięki. Jak się mają sprawy w niebie?
- Trochę nam ciebie brakuje Andrew. Mogłeś
być jednym z najważniejszych aniołów. Dlaczego upadłeś?
- Musiałem postąpić zgodnie z własnym
sumieniem.
- To ma związek z twoim ostatnim
podopiecznym?
- Tak.
- Rozumiem. Być może masz rację, ale nie
mi to osądzać. Obowiązują nas zasady. Lucyfer się odzywał?
- Tak. Za pomocą Jake'a.
- Nie rozumiem. Jakim cudem żyjesz?
- Jake był silniejszy – wyjaśnił.
- A więc moje gratulacje – zwrócił się do
Jake'a. - Niestety Lucyfer nie da za wygraną. Chyba wiedziałeś jakie są
konsekwencje Andrew.
- Zdawałem sobie z nich sprawę.
- Podziwiam odwagę. Ostrzegam cię jednak.
Wszędzie mogą czaić się cienie. Nie lekceważ tego.
- Oczywiście. Nie musisz się martwić.
- Dobrze. Powinienem się zbierać. Obowiązki.
Miło mi było was poznać - pożegnali się po czym Andy odprowadził Gabriela. -
Andrew, uważaj na siebie. Lucyfer ma zamiar wysłać do was kogoś. Nie mam
pojęcia kogo, ale wiem, że to osoba z wielką mocą.
- Myślisz, że to...
- Nie wiem, ale to całkiem możliwe. Miejmy
nadzieję, że to nie o niego chodzi, bo to byłby wasz koniec z racji tego, że
jesteś upadłym aniołem od niedawna, - Andy westchnął.
- Dziękuję za ostrzeżenie.
- Nie ma problemu. Jeszcze kiedyś wpadnę.
Do zobaczenia Andrew.
- Do zobaczenia. - Gabriel wzniósł się ku
niebu. Zniknął. Andy stał teraz zupełnie sam, a w jego głowie pozostały słowa
anioła.
- Boże. Niech to nie będzie Christian - mruknął
sam do siebie, po czym wrócił do mieszkania.